Riders’ Cup 2014 – dlaczego było warto?
Mecz pomiędzy Jeźdźcami a Four Kings trwał już kilkanaście minut, gdy na widowni pojawiła się grupa młodych chłopaków z osiedla, ubranych w bejsbolowe czapki i dresy. Usiedli. Pomiędzy nimi krążyła puszka z piwem, co jakiś czas wrzucali mało istotny, niby zabawny, komentarz na temat rozgrywającego się meczu rugby na wózkach. Siedziałem kilka rzędów dalej. Chciałem im od razu zwrócić uwagę, ale przez to że byłem mocno skupiony na meczu, a oni nie byli aż tak głośni, postanowiłem zaczekać do momentu, w którym ich zachowanie będzie jeszcze bardziej irytujące.
Minuty mijały, a z każdą z nich, emocje były coraz większe. Ciągły pressing, bardzo szybkie akcje na boisku, głośne i mocne uderzenia wózków, upadki zawodników, wymiany punkt za punkt. Jeźdźcy nadrobili straty i teraz sytuacja drużyn zmieniała się co kilkanaście sekund. Gwizdek sędziego, koniec meczu. Jeźdźcy wygrali jednym punktem. Spojrzałem w stronę grupy młodych z osiedla. Siedzieli w ciszy z otwartymi ustami, a w ich oczach widać było wielki respekt do zawodników, którzy zagrali wspaniały mecz. Siedzieli tak jeszcze przez dłuższą chwilę. Nikt z nich się nie odzywał.
Następnego dnia spotkałem tych chłopaków na finale turnieju. Przyszli jeszcze większą grupą. Siedzieli w skupieniu i z zainteresowaniem oglądali mecz.
Projekt „Betterment”, którego jednym z efektów był turniej Riders’ Cup 2014, trwał ponad rok. W tym czasie wydarzyło się wiele rzeczy, o których chcę opowiedzieć na blogu. Poznałem wspaniałych ludzi, z którymi wspólnie organizowaliśmy turniej, przeżyliśmy sporo wzlotów i upadków, a „zwroty akcji” w trakcie realizacji projektu, mogłyby stać się filmowym scenariuszem.
Mimo to, gdyby teraz, ktoś zapytał mnie o zdarzenie, które przez ten rok najbardziej wryło mi się w pamięć, to opowiedziałbym właśnie o tych dzieciakach z osiedla. Dla nich, był to pierwszy mecz rugby na wózkach i być może pierwsza okazja, by poczuć na własnej skórze emocje związane ze sportem osób niepełnosprawnych. Zobaczyli prawdziwą i piękną sportową rywalizację, w której nie ma pieniędzy i sławy, jest za to ostra gra na boisku, wielka przyjaźń poza boiskiem i niekończące się dążenie do utrzymania zdrowia.
Wiem, jak takie doświadczenia, z pozoru przypadkowe, potrafią zmienić nas na całe życie. Po nich już nic, nigdy nie jest takie jak przedtem. Wierzę, że to doświadczenie pozwoli im inaczej spojrzeć zarówno na sport, jak i na siłę i wolę walki osób na wózkach.
To właśnie dla tych dzieciaków z osiedla, warto było zorganizować ten turniej.
—
W poście użyłem zdjęć autorstwa fotografów ze studia reklamy MUFON. Więcej zdjęć znajduje się na stronie turnieju.