Pozostań człowiekiem. Systemowe spojrzenie na problem koronawirusa.
Pandemii związanej z rozprzestrzenianiem się koronawirusa nie doświadczam z taką intensywnością jak wielu z Was. Od ponad tygodnia jestem na długo planowanym urlopie. Po 2,5 roku pracy praktycznie nonstop, postanowiłem wyjechać na cały marzec, by zebrać myśli i w ciszy zregenerować ciało i umysł. Pandemia i całe zamieszanie zbiegły się z moim wyjazdem. Korzystając z tego dystansu postanowiłem spisać kilka refleksji dotyczących systemowego spojrzenia na bieżącą sytuację oraz podzielić się z Wami swoimi obawami.
Nieoczekiwana zmiana planów
Na początku lutego kupiłem bilet do Portugalii, w której planowałem odbyć pieszą wędrówkę z Lizbony do Finisterry (w Hiszpanii). Niestety, mocno przeziębiłem się i przez kolejne 3 tygodnie lutego musiałem się kurować, co przełożyło się na gorsze możliwości przygotowania do mojej wyprawy. Zmieniłem plan i postanowiłem polecieć do Portugalii, by po prostu odpocząć, realizując pieszo mniejszą ilość kilometrów. Ze względu jednak na rozwój wypadków na świecie oraz uzasadnione obawy moich najbliższych dotyczące potencjalnych problemów na lotniskach podczas podróży do Portugalii, a jeszcze większych obaw dotyczących podróży powrotnej z Hiszpanii (na przełomie marca i kwietnia), postanowiłem zostać w Polsce. Bilet mi przepadł, a ja trafiłem do Kościeliska koło Zakopanego.
Od ponad tygodnia chodzę po górach i czytam książki. Pogoda jest piękna, a szlaki puste. Marzec to martwy sezon, jeżeli chodzi o turystykę górską w Tatrach. Zostanę tu do końca miesiąca.
Moja, od kilku miesięcy planowana, nieobecność w mieście i oderwanie od pracy sprawiły, że nie jestem teraz w dużym mieście – centrum rozwoju wypadków, tylko w malutkiej i wyludnionej wiosce, koło nieco większej wioski.
To nie są żarty
Sytuacja jest poważna i nie ma co udawać, że jest inaczej. 11 marca WHO ogłosiło Pandemię SARS-Cov-2, koronawirusa, który powoduje chorobę nazwaną COVID-19.
Koronawirus przyczynił się do tej pory do śmierci kilku tysięcy osób, głównie w Chinach. Swoje krwawe żniwo zbiera również m.in. w Korei Południowej, na Bliskim Wschodzie i w Europie (głównie we Włoszech). To wielka tragedia. Łączę się myślami ze wszystkimi, którzy bezpośrednio i pośrednio doświadczyli choroby wywołanej przez koronawirusa i bardzo im współczuję. Trudno jest mi sobie wyobrazić, jak wielki to stres i smutek dla zarażonych i ich bliskich, jak również jak wielkie to wyzwanie dla służb medycznych i wspierających, które starają się pomóc chorym i zapanować nad rozprzestrzenianiem się wirusa.
Nie jestem ekspertem od wirusów i pandemii, więc nie mam żadnych rad dotyczących tego, jak chronić się przed tym wirusem. To nie jest mój obszar kompetencji. Problemy medyczne powinny być omawiane i rozwiązywane przez osoby o odpowiednich kompetencjach w tym zakresie. Komunikaty dotyczące zachowania ostrożności w kontaktach i higieny są jednoznaczne i komunikowane w sposób zrozumiały, więc trzeba je stosować i tyle. To nie ulega żadnym dyskusjom.
Daleki też jestem od spekulowania w kontekście pandemii i jej przyczyn. Uważam, że każda nowa, źle zweryfikowana informacja powoduje powstawanie jeszcze większej ilości szumu informacyjnego, co tylko wzmacnia panikę.
Warto jednak zwrócić uwagę, że nie mamy do czynienia tylko i wyłącznie z problemem medycznym, jakim jest choroba powodowana przez koronawirusa, ale z wielowymiarowym zjawiskiem gospodarczym, politycznym i społecznym, którego skutki będą widoczne przez długi czas.
Jako projektant systemów chciałem nieco pochylić się nad omówieniem bieżącej sytuacji w ujęciu systemowym.
Interwencje
Interwencje, których celem jest ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa wiążą się z koniecznością ograniczania ilości kontaktów międzyludzkich. Stąd odwołane zajęcia w szkołach, anulowanie wielu imprez sportowych czy konferencji, praca zdalna zamiast pracy w biurach, a w ostatnich dniach kontrole temperatury na przejściach granicznych, czy zakaz lotów z Europy do USA. Ze względu na to, że wirus rozprzestrzenia się wykładniczo, to redukcja możliwych połączeń znacząco redukuje pulę osób potencjalnie zarażonych.
Warto zwrócić uwagę, że te wszystkie działania, skupiają się na ingerowaniu w kontekst problemu medycznego, a nie w sam problem medyczny. W złożonych systemach, w których nieraz ciężko jest uchwycić problem, często podejmowane są interwencje, mające na celu zmianę w otoczeniu, w którym problem występuje, co wpływa bezpośrednio na poprawę funkcjonowania systemu.
Dane
W każdym systemie niezwykle istotne są dane, w oparciu o które budowana jest reprezentacja systemu (model, który systemem nie jest). Analiza danych nie jest prosta. Niestety w tej chwili zbyt wiele osób bawi się w domorosłych statystyków i wyciąga błędne wnioski z danych, które albo są bardzo ogólne i wymagają zniuansowania i osadzenia w kontekście, albo są błędnie interpretowane. Koronnym przykładem jest porównywanie ilości osób umierających na COVID-19 do liczby osób umierających z powodu innych chorób, których rozprzestrzenianie się nie jest wykładnicze tylko liniowe.
Asymetria informacji
Nie wiemy wszystkiego. Ba, wiemy tylko część i na podstawie częściowych informacji podejmujemy decyzje. Ta asymetria pojawia się pomiędzy obywatelami, a służbami medycznymi, obywatelami a państwem, służbami medycznymi a państwem, pomiędzy poszczególnymi państwami etc. Wszyscy wiedzą trochę, niektórzy wiedzą więcej, nikt nie wie wszystkiego.
Jest to klasyczna sytuacja występująca m.in. w negocjacjach, ale też w złożonych systemach (podczas próby ich projektowania, czy opisania).
Oprócz znanych nam informacji oraz znanych niewiadomych, istnieją jeszcze tzw. nieznane wiadome (rzeczy, które są dostępne, ale z jakiś przyczyn je ignorujemy) oraz nieznane niewiadome (rzeczy, których istnienia nie jesteśmy świadomi i których nie rozumiemy – nie wiemy nawet, o co zapytać).
Nieraz jeden z interesariuszy wie coś, często nieświadomie zakładając, że pewne rzeczy są tak samo jasne i zrozumiałe dla pozostałych interesariuszy. Nigdy tak nie jest. Zapewnienie pełnej przejrzystości jest niemożliwe, ze względu na złożoność sytuacji, jak i jej dynamikę (warto jednak starać się informacje porządkować i precyzować, by unikać problemów wynikających z braku informacji, lub ich błędnych interpretacji).
Asymetria informacji wiąże się ze smutną, ale też prawdziwą refleksją, że nigdy nie zrozumiemy i nie opiszemy powyższej sytuacji w pełni. Nikt nigdy w sposób jednoznaczny i pełny nie opisze tego, co się w tej chwili wydarza, bo nie będzie nigdy jednej obiektywnej i pełnej prawdy, choć pewnie wielu spróbuje się do niej zbliżyć, a część może nawet dosyć skutecznie (powstanie równocześnie wiele teorii spiskowych opartych na łączeniu ze sobą różnych szczegółów, które oddalą część z nas od prawdy).
Opowieści i nadawanie sensu
Skoro już o prawdzie mówimy, to nie wchodząc w definicje prawdy, nieprawdy czy braku prawdy, warto spojrzeć na jeszcze jeden aspekt całej tej sytuacji. Jesteśmy w tę sytuację zanurzeni. Nie da się jej obserwować z boku (mimo, że pisząc te słowa, siedzę na tarasie i patrzę na Giewont, to też jestem czynnym uczestnikiem wydarzeń, a nie ich biernym obserwatorem).
Na podstawie informacji, które do nas docierają (zarówno informacji rzetelnych, jak i fake newsów) i naszych własnych wierzeń i przekonań, budujemy w swoich głowach pewien model rzeczywistości, który nie jest rzeczywistością. Nadajemy sens temu, czego doświadczamy, nie tylko odwołując się do danych i racjonalnych argumentów, ale przede wszystkim do narracji własnych oraz narracji, które wyłaniają się w ramach interakcji z innymi. Ten splot informacji i opowieści wpływa na naszą osobistą historię, którą sobie opowiadamy. Pandemia koronawirusa jest częścią naszej historii i każdy z nas będzie ją opowiadać inaczej.
Nowość
Odnosząc się do wcześniejszych punktów dotyczących interwencji, nadawania sensu i asymetrii informacji, warto zwrócić uwagę na skalę problemu i wiążącą się z nim nowość.
Ze względu na zasięg informacyjny (wywołujący m.in. panikę, i pogłębiający gospodarcze zamieszanie), jak i przede wszystkim na realne zagrożenie medyczne, możemy mówić o sytuacji nowej, którą trudno jest odnieść do innej sytuacji znanej nam z historii.
Znamy przypadki, całkiem niedawne, pandemii i epidemii. Jednak każda sytuacja jest inna i nie mamy danych historycznych, ani nie doświadczyliśmy wdrożenia wielu procedur na taką skalę.
Konieczność podejmowania działań nowych, których do tej pory sobie nie wyobrażaliśmy, jeszcze mocniej ukazuje, że mamy do czynienia z Czarnym Łabędziem w systemie (wysoce niespodziewanym zdarzeniem, możliwym, ale o niskim prawdopodobieństwie wystąpienia).
Edit: Nassim Nicholas Taleb w swoim wywiadzie dla Bloomerg oraz w artykule dla Newyorkera wyraźnie stwierdził, że mamy do czynienia z Białym Łabędziem, ponieważ zaraz po pierwszych doniesieniach z Chin mogliśmy się lepiej przygotować i zabezpieczyć, by walczyć z pandemią.
Innym ciekawym komentarzem dotyczącym przewidywalności pandemii było określenie „Czarny Słoń” (miks określeń: „Słoń w pokoju” i „Czarny Łabędź”), które padło podczas debaty „Complexity, chaos and COVID-19„, w której wzięli udział Dave Snowden, Anne Pendleton-Julian, Alicia Juarrero, Valdis Krebs, Sonja Blignaut. Czarny słoń to nadchodząca katastrofa, której widzimy nadejście, ale decydujemy się ją zignorować.
Medialny szum i wrażenie wiedzy
Cały Internet rozpisuje się na temat pandemii (zakładam, że przekaz telewizyjny i radiowy jest również zdominowany przez ten temat).
Jakość i szybkość przekazywanych informacji w systemie są niezwykle istotne dla jego stabilności i przetrwania.
Ze smutkiem stwierdzam, że to dla wielu mediów wspaniały moment, bowiem mogą poprawić swoje zasięgi i sprzedać w między czasie sporo reklam (coraz trudniej jest przebić się rzetelnym dziennikarzom, którzy podejmują trud opisania nam złożonego świata, w przypadku korespondentów wojennych, stawiając na szali swoje życie).
Krzykliwe nagłówki mają wpłynąć na większą ilość kliknięć. Zaniżone standardy cytowania, czy przekręcanie pewnych informacji, to przykry standard. Z tego też powodu bardzo cieżko jest wyłapywać istotne sygnały z medialnego szumu. Dodatkowo, coraz to nowe osoby zabierają głos na tematy, na których się nie znają lub nie dysponują odpowiednią ilością zweryfikowanych i aktualnych informacji.
Wśród niektórych osób, które śledzą medialny przekaz, pojawia się tzw. wrażenie wiedzy, czyli przekonanie, że po przeczytaniu kilku postów, czy zobaczeniu kilku filmów na Youtube na temat koronawirusa, rozumiemy problem na tym samym poziomie, co wirusolog. Nie rozumiemy.
Gdyby to jeszcze była jakaś wnikliwa analiza problemu…
John Gehl i Suzanne Douglas wyrażają obawy, że internet w coraz większym stopniu zwalnia od myślenia „[...] tworząc obywateli, którzy nie potrafią myśleć, ani czytać, są niezdolni do wykonywania obowiązków sędziów przysięgłych i są otwarci na rozrywkę [...], ale nie na oświecenie”. To prawda, wielki, wyrównujący wpływ internetu wymazuje różnice w zakresie doświadczenia, pozycji społecznej i roli, usuwając rozbieżności w naszym dostępie do informacji. Zamiast widzieć, że prowadzi to do prawdziwego wzmocnienia demokracji, ryzykujemy pogrążenie się w demagogii, w której rzeczywistości każdy jest równy – równy pod względem stopnia dezinformacji. Ponieważ internet skrócił nasz zakres uwagi, jeśli chodzi o czytanie i wnikliwą analizę, i ponieważ narzuciliśmy sobie teraz psychologiczny 140-znakowy próg „obciążenia informacyjnego”, demagodzy mogą łatwiej rozpowszechniać swoje retoryczne trucizny i zgrabne hasła propagandowe.
– Elias Aboujaoude, Wirtualna osobowość naszych czasów (Wydawnictwo Uniwersytetu Jagielońskiego, 2012)
Skutki uboczne i niezamierzone konsekwencje
Sytuacja wywołana interwencjami związanymi z przeciwdziałaniem rozprzestrzenianiu się koronawirusa, realnym zagrożeniem z nim związanym, a także towarzyszący temu szum informacyjny sprzyjają powstawaniu paniki i mają olbrzymi wpływ na światową gospodarkę, jak i gospodarki lokalne. W języku systemów mówimy o tzw. skutkach ubocznych podejmowanych działań i ich niezamierzonych konsekwencjach (których wpływu nie jesteśmy w stanie przewidzieć i oszacować).
Wiele firm i osób bankrutuje i/lub traci swoje szanse biznesowe. Dotyczy to zarówno wielkich firm, jak i małych jednoosobowych biznesów. Tracą najbardziej Ci, którzy żyją z bezpośrednich interakcji z ludźmi, które ciężko (lub niemożliwym jest) jest zamienić na kontakt za pomocą internetu.
W tym miejscu warto również zwrócić uwagę na problem przepustowości służby zdrowia. Ze względu na konieczność zajęcia się problemem koronawirusa, inne działania lekarskie (np. zaplanowane operacje), czy też możliwości leczenia osób borykających się z innymi przypadłościami, mogą być utrudnione ze względu na jeszcze bardziej ograniczone zasoby, wynikające ze skupienia się na sytuacji bieżącej. Jest to kolejny, bardzo bolesny skutek uboczny.
Mówi się, że wraz ze wzrostem zagrożenia, spadł ruch w miastach (jak i lotniczy ruch w powietrzu), co stało się pozytywnym skutkiem ubocznym – jest mniejsza emisja dwutlenku węgla i spalin (rozmówca nie odnosi się do twardych danych, więc traktuję to w tej chwili jako spekulację). Nie mniej jednak, nawet chwilowa redukcja emisji CO2 i smogu w tej chwili, to małe pocieszenie, bowiem, to nie wirus, ale świadomie podjęte i intencjonalne działania powinny stać za poprawą jakości powietrza i sytuacji klimatycznej.
Kto może zostać w domu…
W obecnej chwili zarysowuje się również problem społecznej nierówności. W systemowym ujęciu moglibyśmy to nazwać siłą poszczególnych interesariuszy. Osoby, które mogą pracować zdalnie, pracują zdalnie. Uczniowie i studenci mogą pozostać w domu.
Pamiętajmy jednak o osobach, które muszą codziennie pójść do pracy i nie mają możliwości pracować zdalnie. Są to m.in. pracownicy służb porządkowych, służba zdrowia, pracownicy sklepów, w których tak chętnie ostatnio robimy zakupy. Ci ludzie, tak samo jak każdy z nas, obawiają się zarażenia chorobą, a mimo wszystko robią swoje.
W sytuacji problemu, który doświadczamy, relatywnie ważniejszą rolę odgrywa pracownik sklepu spożywczego niż CEO dużej firmy. Warto o tym pamiętać, nie tylko w trakcie pandemii.
Pozostań człowiekiem
W wiadomościach wymienionych z moimi przyjaciółmi w ostatnich dniach przeczytałem historie, które mnie bardzo zmartwiły, co też stało się głównym powodem napisania tego tekstu.
W tym całym niezwykle złożonym problemie, którego wybrane systemowe wyzwania spróbowałem wskazać, chciałbym zwrócić uwagę na jeden bardzo istotny element: system nie jest tylko sumą swoich elementów. System to elementy, ich połączenia, interakcje, relacje, działania, kontekst.
Fakt, że w ujęciu systemowych dostrzegamy pewne zjawiska, na które możemy nie mieć bezpośredniego wpływu jako jednostki, nie oznacza, że jesteśmy pozbawieni swojej podmiotowości oraz możliwości krytycznego osądu.
Działania poszczególnych elementów systemu naprawdę się liczą, mimo występowania zjawisk, które występują na poziomie systemowym. To, co możemy zrobić, poza myciem rąk, unikaniem większych skupisk ludzkich i kichaniem w rękaw na wysokości łokcia, to przede wszystkim pozostać, w tej nietypowej i trudnej dla wszystkich chwili, ludźmi. Ludźmi, których sami chcielibyśmy znać i się z nimi przyjaźnić.
Wiem, że kupowanie jedzenia na zapas, to działanie, które można uzasadnić racjonalnie, np. dobrym planowaniem. Jednak kupowanie zbyt dużej ilości jedzenia, to z jednej strony pozbawianie innych możliwości zrobienia zapasów, a z drugiej strony ryzyko, że nadmierne jedzenie za jakiś czas się przeterminuje i trzeba będzie je wyrzucić. Jeżeli kupię dzisiaj w lokalnym sklepie 10kg ryżu, to prawdopodobnie nie zjem tej ilości przez najbliższe miesiące i jednocześnie uniemożliwię zrobienie zakupów mojej starszej sąsiadce. Może warto ją odwiedzić i przekazać część zakupów?
To, że ktoś ma skośne oczy, inny kolor skóry, czy przyjechał tydzień temu z urlopu we Włoszech, nie powinno być powodem do zachowywania się w sposób niegodny. Wśród osób zarażonych koronawirusem był m.in. Tom Hanks i jego żona Rita Wilson. Czy przestaniemy oglądać filmy z Tomem Hanksem? Czy zaczniemy unikać własnych sąsiadów, którzy stali się (lub staną) nieszczęśnikami, którzy zarażą się koronawirusem i będą z tego powodu cierpieć? W sytuacji, w której ktoś jest chory oprócz pomocy medycznej, czy kwarantanny potrzebne jest współczucie dla tej osoby i jej bliskich, a często również pomoc.
Stygmatyzacji i wywołanej paniką społecznej traumy obawiam się najbardziej (w długim okresie). Nie chciałbym, żeby ze wzrostem świadomości dotyczących zachowania higieny, rozwinęła się też społeczna niechęć do osób, które zachorowały, albo etnicznie pasują do grup, które mogą kojarzyć się z tymi najbardziej poszkodowanymi medycznymi skutkami wirusa (np. mieszkańcy Azji).
Gospodarka po jakimiś czasie się pozbiera, ludzie wyzdrowieją, ale co będziemy po tym wszystkim myśleli o sobie samych i o sobie nawzajem?
Życzę wszystkim dużo zdrowia i spokoju.