Planowanie szczęścia z pominięciem szczęścia
Na święta i nowy rok bardzo często życzymy sobie i wszystkim wokół dużo szczęścia. Okres ten jest również intensywny ze względu na różne podsumowania oraz plany i postanowienia noworoczne. Zacząłem się nad tym zastanawiać i doszedłem do następujących przemyśleń:
- Szczęście możemy rozumieć jako pomyślny zbieg okoliczności (luck), oraz jako stan ducha (happiness).
- Szczęście rozumiane jako pomyślny przypadek, czy zbieg okoliczności (luck), przekłada się na nasz stan ducha (happiness), jednak nie zawsze nasz szczęśliwy stan ducha wynika z pomyślnego zbiegu okoliczności, tylko np. ze zrealizowania założonych celów.
- Jeżeli robimy postanowienia noworoczne, planujemy zmiany, wdrażamy nową strategię, ustalamy cele, to w pewnym sensie przyjmujemy, że nasze szczęście (happiness) będzie wiązać się z realizacją założonych postanowień poprzez nasze proaktywne działania (przecież nie planujemy pomyślnych zbiegów okoliczności).
- Złudne poczucie kontroli nad otaczającą nas rzeczywistością (i naszą codziennością) sprawia, że w naszych narracjach zdecydowanie częściej przypisujemy sobie (oraz osobom, które lubimy / podziwiamy) odpowiedzialność za sukcesy, niż za porażki.
- W tych samych narracjach przerzucamy odpowiedzialność za sukcesy osób w żaden sposób z nami niezwiązanych na spotykający ich łut szczęścia (good luck), a nasze (i bliskich nam osób) niepowodzenia na brak szczęścia (bad luck), co często skutkuje naszym poczuciem nieszczęścia (unhappiness).
Żeby wyrwać się z tej koncepcyjnej pułapki i mieć więcej szczęścia rozumianego zarówno jako luck jak i happiness, a przy tym samym nie uciekać przed odpowiedzialnością za własne życie i codziennie podejmowane decyzje, postanowiłem:
- Zaakceptować, że w życiu zdecydowanie mniej zależy ode mnie, a dużo więcej od wielopoziomowego i bardzo dynamicznego kontekstu, w którym się znajduję.
- Odpowiedzialnie podejmować decyzje w oparciu o ocenę / zrozumienie kontekstu, a nie (tylko i wyłącznie) w oparciu o przyjęty wcześniej plan.
- Znacząco zredukować ilość stawianych sobie celów, na rzecz odczuwania większej radości z bycia częścią procesu.
- Nie trzymać się kurczowo planu, za to uważniej obserwować co dzieje się tu i teraz. Wiąże się to również z formułowaniem mniejszej ilości oczekiwań, na rzecz większej otwartości umysłu (nie mówię tutaj o braku krytycznego myślenia, które uważam za bardzo istotne).
- Stwarzać sobie i innym więcej możliwości odnalezienia nieplanowanego szczęścia poprzez tworzenie (oraz wspieranie już istniejących) przestrzeni wymiany myśli i doświadczeń.
Na koniec tylko podkreślę: planowanie nie jest niczym złym. Wręcz przeciwnie, jest bardzo dobre. Natomiast bezrefleksyjne podążanie za planem i zamknięcie się na to, co codziennie przynosi nam życie to już nie najlepszy pomysł, ponieważ wtedy nasze zaplanowane (oczekiwane) szczęście może zamknąć nas na nieplanowane szczęście, które przecież może sprawić, że zupełnie przypadkowo odnajdziemy prawdziwe szczęście.
Good luck!